niedziela, 18 czerwca 2017

"Podróże żyrafy Nali i papugi Paco"

Kuba otrzymał wyróżnienie w ogólnopolskim konkursie plastycznym na podstawie polsko-francuskiego słuchowiska dla dzieci "Podróże żyrafy Nali i papugi Paco". Gratulujemy!

wtorek, 6 czerwca 2017

Spotkanie z podróżnikiem

   Dziś przyszedł do nas pan podróżnik. Przez dwie lekcje opowiadał nam o swoim pobycie w Boliwii. 
   Na początku opowiedział nam jakim krajem jest Boliwia. Jest to kraj o bardzo zróżnicowanym klimacie. To znaczy, ze w jednym miejscu jest +30 stopni, a w drugim -20 stopni. Po informacjach o Boliwii, zaczął opowiadać o drodze śmierci Droga nazywa się tak, dlatego, że biegnie wzdłuż przepaści i jest bardzo wąska. Rocznie ginie tam kilkaset osób. 
   Potem opowiedział nam co się tam je na co dzień. Pierwszą potrawą (a właściwie napojem) była chicha. To jest takie piwo zrobione ze sfermentowanej kukurydzy. Następną potrawą była ciarka. Są to bardzo cienko pokrojone plasterki mięsa. Gdy są już pokrojone suszy się je na słońcu. Po wysuszeniu są gotowe do podania. Przedostatnią potrawa była......świnka morska. Tak, świnka morska, niestety 😔 Był też owoc. Nazywał się cherimoya. Miejscowi mówią, że ma smak raju.
   Pan Szymon opowiadał o boliwijskim karnawale. Jest to drugi co do wielkości karnawał na świecie (największy jest w Rio). Karnawał ten jest związany z boginią ziemi Pachamamą. Ludzie ubierają się wtedy w różne stroje i chodzą po mieście. 
   Było też trochę informacji o więzieniu. Nie będę dużo o tym pisał, ponieważ jest to dość ciężki temat. Pan powiedział nam, że gdy mama popełni przestępstwo, to wtedy dziecko idzie do więzienia razem z nią.
    Na końcu pan Szymon opowiedział nam o rynku. Na rynku w Boliwii zazwyczaj kupuje się magię. Ale nie tak dosłownie magię, tylko amulety (czyli takie rożne dzyndzle) na szczęście, pieniądze i itp. Gdy pan skończył opowiadać to poprosił Basię i Filipa, żeby wstali i przymierzyli tradycyjne boliwijskie stroje. Filip przymierzył ponczo, czyli taki jakby dywan, a Basia spódnicę i bluzkę, czyli tradycyjny strój kobiety. 

   Na pożegnanie pan dał nam spróbować zimnej wody z pokruszonymi liśćmi herbaty. Smakowała jak zielona herbata, tylko była o wiele bardziej gorzka.
   Spotkanie bardzo mi się podobało, najbardziej picie zimnej wody z liśćmi herbaty.

Antek


piątek, 2 czerwca 2017

Zielona Szkoła

W tym roku na Zieloną Szkołę wybraliśmy się do Rembowa położonego w województwie świętokrzyskim. Codziennie zwiedzaliśmy inne piękne miejsca, poznając w ten sposób województwo świętokrzyskie. 


 ⇰ Dzień pierwszy

Przyjechaliśmy na miejsce i zapoznaliśmy się z okolicą. Odkryliśmy miejsce na ognisko, boisko do piłki nożnej i siatkówki, plac zabaw z trampoliną i.....ogromną piaskownicę.

⇰ Dzień drugi

Byliśmy w Bałtowie, w Jura Parku. Pani przewodniczka pokazała nam tablicę, na której było wyjaśnione dlaczego park jest akurat w Bałtowie. Potem chodziliśmy oglądać modele dinozaurów, idealnej wielkości, tak jak kiedyś wyglądały w rzeczywistości. Obok stały tabliczki z opisem tych dinozaurów. 
Później byliśmy w kinie z wodnymi zwierzętami. Było fajnie. Najbardziej podobał mi się megalodon. Szkoda, że nie wyszedł zza szyby. 
Na zakończenie poszliśmy na warsztaty, na których odkopywaliśmy dinozaura.
Wojciech

⇰ Dzień trzeci

Dziś wybraliśmy się na wycieczkę z przewodniczką. Najpierw pojechaliśmy do skał, gdzie wyszedł pierwszy zwierzak Tetrapod (który stał się pierwszym zwierzęciem wodno - lądowym). 
Następnie pojechaliśmy do huty Józef. Była ona bardzo stara. Miała czterech właścicieli. W tych czasach ludzie byli bardzo mądrzy. Bo skąd mieli wiedzieć, że w kamieniu istnieją minerały? I to w czasach bez książki oraz komputerów? Własnie dlatego została stworzona ta huta. Huta Józef ma pewną historię. Kilka razy wybuchł tam pożar. Podczas wojny huta produkowała broń dla uczestników powstania styczniowego. Po wojnie została "ukarana". Podpalono ją i już więcej nie odbudowywano.
Pani przewodnik powiedziała, ze możemy wejść do zrujnowanego budynku i go pozwiedzać. Janek z pierwszej klasy odkrył nawet grotę! Nie wiedziałam gdzie jest do niej wejście więc zamiast wejść lochami weszłam przez wodę. Chłopcy stwierdzili, że jestem hardkorowa. Było całkiem przyjemnie, choć miałam całe skarpetki i buty mokre. 
W drodze powrotnej nasz autokar zatrzymał się przy Bartku - wszyscy byliśmy nim zachwyceni. Dąb Bartek jest ogromny. Jest tak stary, że ludzie zamontowali mu podpórki. Przeżył bardzo dużo - najpierw się zapalił. Rozpętał się ogromny pożar. Na szczęście ludzie go ugasili. Bartkowi stała się duża krzywda. Odłamał mu się kawałek boku. Założono mu więc metalowe osłony, lecz to nie był dobry pomysł. Pod osłoną zebrała się woda i na gałęziach zaczęły osadzać się grzyby. Zmieniono więc osłony na inne. Nasz dąb przeżył jeszcze epidemię cholery (choroby od której giną ludzie) i kolejny pożar. A wiecie, ze Bartek ma synka? Nazywa się Bartuś.
Gdy dokładnie wszystko obejrzeliśmy, panie pozwoliły nam kupić pamiątki.  Bardzo podobała mi się ta wycieczka.
Zosia

⇰ Dzień czwarty

Dziś odwiedziliśmy malowniczo położony zamek w Chęcinach
oraz jaskinie kadzielniane w Kielcach.
Na zakończenie wycieczki z okazji Dnia Dziecka panie zaprosiły nas na lody, a wieczorem na pizzę. 
Maniek miał okazję zjeść kawałek, oczywiście z sosem czosnkowym.

⇰ Dzień piąty

Ostatni dzień to wycieczka do źródełka Św. Franciszka, które podobno ma cudowne właściwości.